Od lat mam w ogródku krzew pigwowca japońskiego, który zasłania kompostownik. Bardzo mi się podoba jak wiosną na przełomie kwietnia i maja kwitnie na różowo-pomarańczowo, a później o nim zapominam do jesieni. W październiku, gdy zaczynają się przymrozki idę szukać żółciutkich owoców pigwowca między gałązkami.
Mam wrażenie, że w ostatnich dwóch latach się na mnie pogniewał, bo mało ma owoców w porównaniu do lat wcześniejszych. Wówczas robiłam z pigwowca nalewkę, na którą jest potrzebne 1 kg obranych owoców. W ubiegłym roku miałam zaledwie pięć owoców. W tym roku było lepiej, przyniosłam z pół kilo grama cytrynowo - żółtych jabłuszek, część z nich poszłam do nalewki z mieszanych owoców, a resztę zużyję do herbaty, bo nie opłaca się już nic więcej robić.
Ja też miałam w tym roku mało owoców i opadały jeszcze zielone. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle ładne, spore, ja dostałam od znajomych takie malutkie, że nie bardzo chce mi się coś z nich robić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
moje pigwowce maja dużo owoców, ale czekam na przymrozek, by je zebrać:)Będzie naleweczka, teraz robi się z owoców róży:)
OdpowiedzUsuńtez palnuje posadziec na wiasne krzak pigwowca.... zobaczymy czy nie zapomne ;)
OdpowiedzUsuń